„Mamo, dlaczego weszłaś do naszego mieszkania, kiedy nas nie było?” – zapytał Michał, jego głos był zimny jak lód, a spojrzenie pełne oskarżenia. Stałam w progu ich nowoczesnego mieszkania w Warszawie, czując, jak serce wali mi w piersi. Wokół panowała dziwna cisza, którą przerywał jedynie szum ulicy zza okna.
Nie tak wyobrażałam sobie ich powrót z urlopu. Chciałam ich przywitać ciepłym obiadem, świeżymi kwiatami w wazonie, a zamiast tego zastałam ich zdezorientowanych, z niepokojem malującym się na ich twarzach. Michał stał obok Julii – pięknej, ale zawsze trochę zdystansowanej wobec mnie. W jej oczach płonął gniew.
„Mamo, odpowiedz!” – powtórzył Michał, a ja poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. „Miałaś klucze na wypadek awarii, nie po to, żeby tu grzebać!”
Poczułam, jak moje policzki robią się gorące. „Przepraszam…”, zaczęłam, ale moja pewność zniknęła w mgnieniu oka. „Przyszłam tylko podlać kwiaty i sprawdzić, czy wszystko w porządku. Wiecie, ile teraz włamań w tej okolicy…”
Julia przewróciła oczami. „Włamań? A może przyszłaś sprawdzić, co nowego kupiliśmy? Albo…”
„Julia!” – Michał przerwał jej, ale ona już nie słuchała.
Wiedziałam, że sprawa nie dotyczyła tylko tej wizyty. Od miesięcy czułam narastającą nieufność między nami. Julia nigdy nie zaakceptowała mojej obecności w ich życiu. Każda moja rada była traktowana jak atak. Każda moja próba pomocy – jak ingerencja.
Ale teraz to było poważniejsze.
„Zniknęły pieniądze” – powiedziała Julia, jej głos był zimny jak stal. „Dziesięć tysięcy złotych. Oszczędności na wkład do kredytu. Były w szufladzie w sypialni. Teraz ich nie ma.”
Zamarłam. „Chcecie powiedzieć… że ja…?”
„Nikt inny nie miał kluczy,” – Michał spojrzał na mnie z bólem w oczach. „Nawet nasza sąsiadka nie wiedziała, że wyjeżdżamy.”
Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Na moment straciłam dech.
„Przysięgam, że nie dotykałam waszych rzeczy! Przyszłam tylko na chwilę! Nawet nie wchodziłam do sypialni!”
Julia zaśmiała się gorzko. „A może to twoja wnuczka? Ta Zosia? Przecież byłaś z nią na spacerze.”
„Zosia ma dwanaście lat! Nigdy by czegoś takiego nie zrobiła!”
Ale już wiedziałam, że nikt mi nie uwierzy. Michał spuścił wzrok.
„Musimy to zgłosić na policję” – powiedział cicho.
Wyszłam z mieszkania z uczuciem ogromnej upokorzenia i smutku. Całą drogę do domu płakałam jak dziecko. W głowie kłębiły mi się myśli: czy moje własne dziecko mogło pomyśleć, że jestem złodziejką?
Następnego dnia zadzwonił Michał.
„Mamo… musimy porozmawiać” – głos Michała był zmęczony i pozbawiony emocji.
Spotkaliśmy się w kawiarni. Michał siedział przy stoliku, bawiąc się łyżeczką.
„Julia jest pewna, że to ty zabrałaś pieniądze” – powiedział prosto z mostu. „Ja… już nie wiem, co myśleć.”
„Michał…”
„Proszę cię, powiedz prawdę. Jeśli masz jakieś kłopoty, możemy ci pomóc. Muszę wiedzieć.”
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. „Synku… nigdy bym cię nie okradła. Nigdy!”
Chwile ciszy. Michał spojrzał na mnie z bólem w oczach.
„Julia chce zmienić zamki” – powiedział cicho. „Prosiła, żebym ci to przekazał: nie chcemy już twoich wizyt bez zapowiedzi.”
Wróciłam do domu roztrzęsiona. Całą noc nie mogłam spać, przewracając się z boku na bok. Myślałam o tym, co się stało. Czy naprawdę coś przeoczyłam? A może ktoś wszedł po mnie?
Rano zadzwoniła moja siostra Barbara.
„Słyszałam, co się stało” – powiedziała. „Michał dzwonił do mnie wczoraj. Pytał o ciebie…”
„I co mu powiedziałaś?”
„Ż