Mąż, nie zdając sobie sprawy, że żona wiesza pranie na balkonie, rozmawia z matką o pozbawieniu jej mieszkania
— To mieszkanie musi być prawnie nasze. Rozumiesz, nieudaczniku? — wołała matka męża, zdecydowana na swoje.
— Wyłącznie nasze! Tylko wtedy zdołasz narzucić swoje warunki tej upartnej żonie i trzymać ją na smyczy! — wrzeszczała surowa teściowa.
Kilka minut wcześniej…
— Ależ zimno! Zima lada chwila — zadrżała Polina, stojąc na balkonie.
Powinna była założyć kurtkę, lecz z przyzwyczajenia wyszła na balkon w domowym ubraniu. Szybko rozwiesiła pranie z pralki i weszła z powrotem do mieszkania.
W chwili gdy otworzyła drzwi łączące balkon z salonem, usłyszała głos męża, który miał być w pracy. Sama tego dnia przypadkowo została w domu. Zadzwoniła do niej Lenka, informując, że w ich biurze będzie przeprowadzana deratyzacja przeciwko karaluchom.
— W końcu to zorganizowali. Szef nie miał wyboru, ustał nawał skarg. Inaczej te stworzenia zmusiłyby nas do opuszczenia budynku. Mamy niespodziewany dzień wolny — powiedziała przyjaciółka, zachęcając ją do odpoczynku.
Polina skorzystała z okazji, bo zaległości w pracy były spore, a weekend minął szybko. Marzyła o chwili wytchnienia dla duszy i ciała, a nie jedynie ciągłym sprzątaniu i gotowaniu.
Zaskoczyło ją, kiedy mąż, zazwyczaj wychodzący przed nią, wrócił tego dnia wcześniej.
— Czy dzisiaj wszyscy zajmują się karaluchami? — uśmiechnęła się pod nosem Polina.
— Jak myślisz, mamo? Polina nie jest głupia, by się na to zgodzić! — rozbrzmiał głos Arkadija.
— Ciekawe, o czym mówią syn z matką. Chciałabym posłuchać — pomyślała Polina, nie wychodząc na balkon i trzymając lekko drzwi zakryte zasłoną.
Arkadij wszedł do kuchni, a Polina zauważyła, że słowa docierają do niej słabo. Postanowiła podejść bliżej. Cicho zamknęła drzwi balkonu i przemykając niczym myszuk, powoli ruszyła ku kuchni. Na szczęście mąż miał włączony głośnik na telefonie, bo zajęty był przygotowywaniem jedzenia.
Arkadi rozgrzał wodę w czajniku, wyjął z lodówki kiełbaski i ser, które pokroił na duże kawałki i ułożył na kromkach posmarowanych majonezem.
— Arkasza, możesz mnie słyszeć? Co ty tam robisz? Musimy to pilnie załatwić, a ty sobie żresz kolejny raz — skarżyła się teściowa przez telefon.
— Tak, mamo, słyszę. Po prostu postanowiłem zjeść małą przekąskę — odpowiedział spokojnie Arkadij.
— Boże widzisz to? Rozmawiam o ważnych sprawach, a ty jesz, gdy żony nie ma w domu. Do kiedy to potrwa? Czy macie już kupców na mieszkanie Poliny?
— Tak, znaleźliśmy. Formalności podpiszemy za tydzień. Kupujący poprosili o trochę czasu, bo mają zamieszanie z pieniędzmi — Arkadij nie krępował się dzielić szczegółami rodzinnymi z mamą.
— Widzisz? To twój pierwszy krok. Sprzedasz mieszkanie Poliny, potem drugie, a na koniec kupisz większe. Tylko nie wiesz jeszcze, jak przekonać żonę, by zrobiła to po twojemu — mówiła z wyrzutem Lydia Iosifowna, matka Arkadija.
— Jeszcze mam czas, mamo. Musimy sprzedać oba mieszkania i kupić większe, tak zaplanowaliśmy z Poliną. Nie uda się to od razu, jest jeszcze sporo czasu. Nie martw się na zapas — odparł Arkadij, pochłaniając kolejną kanapkę.
— To delikatna sprawa, niemal polityczna gra, którą trzeba rozpocząć już dziś. Powoli przekonuj żonę, przedstawiaj niepodważalne argumenty, że twoja decyzja jest słuszna. Ona samej nie zaakceptuje tego z łatwością — przestrzegała surowo teściowa.
— Myślisz, że nie przyjmie? Dlaczego? Jesteśmy rodziną, a mieszkanie pozostanie w rodzinie — zastanawiał się Arkadij.
— Bo ty jesteś naiwny, a inni sprytni i interesowni. Poza tym Polina nie jest taka głupia — dodała teściowa. — Ja ją rozumiem.
— Tak, zgadzam się z tobą, teściowo. Nie jestem naiwny ani prosty. Zobaczę, co za pomysł wymyśliłaś — pomyślała Polina, schowana za drzwiami.
Małżeństwo trwało już dziesięć lat, a ich córka miała dziewięć lat. Polina odziedziczyła po rodzicach kawalerkę, w której mieszkali przez dwa lata, zanim kupili dwupokojowe nowe mieszkanie na kredyt.
Polina wynajmowała swoje dawne mieszkanie, a zyski przeznaczała na spłatę rat kredytowych. Gdy córka zaczęła dorastać, mała kawalerka zaczęła sprawiać więcej kłopotów niż korzyści — częste naprawy po niedbałych najemcach, urządzenia ulegały awariom. Postanowili, że czas się przeprowadzić.
Arkadij długo namawiał, by mieć drugie dziecko:
- — Dlaczego nasza mała Ritochka dorasta bez rodzeństwa? Przykro mi na to patrzeć.
- — Ja wychowałem się z dwójką braci, a ty nie byłaś sama.
- — Czemu odbieralibyśmy naszej córce taką radość? Zawsze będzie miała rodzeństwo, które ją wesprze.
Polina chętnie chciała mieć kolejne dziecko, choć miała pewne obawy. W końcu zdecydowali się sprzedać oba mieszkania, by kupić większe, a nawet marzyli o synu.
— Co też wymyśliła ta przebiegła teściowa? — szepnęła Polina pod nosem.
— Przekonam ją — zapewnił Arkadij matkę. — Jeśli się opierze, to niewielkie trudności.
— Jak to może być niewielkie? Nie zdajesz sobie sprawy, dokąd to może prowadzić! Polina pewnego dnia odejdzie z dwoma trzecimi mieszkania, bo wliczy w to fundusze ze sprzedaży mieszkania odziedziczonego — ostrzegała Lydia Iosifowna.
— Dlaczego miałaby odejść? — zastanawiał się Arkadij, robiąc przerwę na przełknięcie. Odrzucił kanapkę i urażony spojrzał na telefon.
— Bo takie są fakty, synu. Po pierwsze, puffasz się i dajesz się manipulować. Po drugie, mówiłaś mi, że wasze małżeństwo trzeszczy w szwach. Zastanawiałeś się, czemu Polina nie chce drugiego dziecka? Ritochka ma dziewięć lat i nie planuje mieć rodzeństwa — podkreślała surowo teściowa.
— Kiedy to powiedziałem? — zdziwiła się Polina, wciąż ukryta za drzwiami.
— Myślisz, że Polina planuje odejść? — spytał Arkadij. — Myślę, że się mylisz, mamo. Gdyby chciała się wyprowadzić, nie zgodziłaby się na te wszystkie transakcje. A co do dziecka, jej to nie przeszkadza. Wciąż jesteśmy młodzi i mamy czas!
— Może mówić, co chce, ale fakty są nieubłagane. Posłuchasz mnie! Nowe mieszkanie musi być zarejestrowane na nas dwoje po połowie. Ty i ja. Ja nigdy bym cię nie zdradziła, ale ona może. Mów, co chcesz, mam więcej doświadczenia życiowego. Kobiety są przebiegłe! Dziś mówi, że cię kocha, a jutro możesz być bez mieszkania i perspektyw.
— A czy to nie dziwne, że Arkadij i Polina mają już dwoje dzieci, a Lyovuszka żadnego? — mruknęła Polina. — Czyżby teściowa marzyła, by jej udziały przypadły najmłodszemu synowi? To dopiero lista intryg!
Przemyślała wszystko wcześniej i postanowiła działać z własnej inicjatywy. Tej nocy zadzwoniła do teściowej, likwidując jej ambitne plany:
— Dzień dobry, Lydia Iosifowna. Jak się Pani miewa? Dobrze? Cieszę się. Sprzedajemy już moje mieszkanie. Mamy kupców. Zadowolona? Ja też. Mamy też kupców na dwupokojowe mieszkanie. Wyobraża Pani sobie? Koleżanka z pracy kupiła nasze mieszkanie; bardzo jej się podobało. Tak szybko, że sama jestem zaskoczona!
— I nie szukaliście innego? — zapytała, zaskoczona tempem procesu.
— Oczywiście! Już znaleźliśmy odpowiednie. Kupno sfinalizujemy w tym tygodniu, gdy pieniądze wpłyną na konto.
— Naprawdę? Tak szybko? — nie kryła emocji i zawodu.
— Tak, wiesz? Jak to wszystko się ułożyło! — entuzjastycznie dodała Polina. — Pewnie jesteś ciekawa, na kogo zarejestrujemy nowe mieszkanie, prawda?
— Tak, omawiałaś to już z Arkaszą? Co on na to?
— Nic. Nie pytałam go o zdanie. Powiedziałam mu, że jeśli się nie zgadza, to odejdzie. Nasze małżeństwo jest na skraju rozpadu! Rozumiesz?
— Polina, co ty…
— Czekaj, jeszcze nie skończyłam — przerwała gwałtownie. — Zaskoczę Cię: nowe mieszkanie zarejestruję tylko na siebie, bo mam więcej udziałów niż Arkadij. Rozumiesz? Mieszkanie odziedziczone, połowa mieszkania dwupokojowego… I uwierz mi, zgodził się!
— Jak to zgodził się? — ze zdumieniem zapytała teściowa. — Arkadij?
— Tak, on. Przekonałam go, że to najlepsze rozwiązanie. Mamy córkę i musimy myśleć przede wszystkim o niej. Może pojawi się drugie dziecko; a mąż może odejść i zostaniemy bez niczego. W ten sposób wszystko jest jasne — podsumowała Polina. — Arkadij będzie mieszał u nas, wiedząc, że to mieszkanie należy do mnie i zostanie tu tylko wtedy, gdy JA BĘDĘ CHCIAŁA.
Zakończyła rozmowę szczęśliwa, wyobrażając sobie minę teściowej. Niech teraz sama radzi sobie z tą wiadomością! To o wiele lepsze rozwiązanie!
Kluczowa myśl: Szczera rozmowa i świadome działania mogą zapobiec manipulacjom i zadbać o ochronę własnych interesów w rodzinnych kwestiach mieszkaniowych.
W niniejszym przykładzie widzimy, jak ważne jest uważne słuchanie rozmów i podejmowanie świadomych decyzji, aby uniknąć niekorzystnych sytuacji rodzinnych i finansowych. W trudnych chwilach warto stawiać na otwartość i szczerość, a także przemyślane planowanie przyszłości.