->

Noworoczne refleksje i nowy start Janusza

– Wydaje się, że Janusz już się poddał – stwierdziła Wiesława, krojąc warzywa na jarzynową sałatkę i zwracając się do męża.

– Co tak myślisz? – zapytał zdziwiony Marek.

– Bo nie zdołał podnieść Kasi, by zawiesić gwiazdkę na choince. A kiedyś przecież potrafił… – Wiesława westchnęła ciężko.

– Tato jest jeszcze sprawny, jedynie trochę się zmęczył – próbował tłumaczyć Marek.

– Nie, Marek, wiek robi swoje. Od tej pory raz w tygodniu zrobisz rodzicom zakupy i koniec dyskusji – postanowiła stanowczo Wiesława, poprawiła włosy, wzięła tacę z sałatką i zaprosiła do stołu.

Janusz, który przechodził obok, słyszał całą rozmowę. Zatrzymał się, aby zapalić światło w łazience, i mimowolnie podsłuchał synową z synem.

Noworoczna Wigilia u Malinowskich to stała tradycja. Wszyscy zjeżdżają się do domu rodziców, by przy wspólnym stole celebrować ten szczególny wieczór. Nie inaczej było i w tym roku. Najstarszy syn przybył pierwszy, synowa starannie przygotowywała stół, a wnuki z zapałem stroiły choinkę w salonie.

Janusz usiadł na brzegu wanny i odkręcił kran, rozmyślając:

“Wiesia miała rację – tak to wygląda. Tuż po przejściu na emeryturę poczułem się zbędny. Później było jeszcze gorzej – ogarniało mnie lenistwo i zniechęcenie do wszystkiego, aż łzy same cisnęły się do oczu.”

– Januszu, czy wszystko jest w porządku? – zapytała cicho Wiesława, podchodząc do łazienki.

– Tak, już wychodzę – odpowiedział zamyślony Janusz.

Przed drzwiami stał mały Tomek, podskakując niespokojnie.

– No chodź szybciej! – zachęcił dziadek, wpuścił wnuczka do środka.

Podczas świątecznego spotkania Janusz coraz bardziej się zamyślał. Rzadko mówił coś więcej, mechanicznie podnosił kieliszek przy toastach, kiwał głową.

– Tato, dlaczego jesteś taki przygnębiony? To przecież święta, czas radości. Czy coś ci dolega? – zapytał Marek, gdy rodzina szykowała się do wyjścia. Wiesława szturchała męża, aby podjął rozmowę.

– Nie, wszystko jest dobrze – uśmiechnął się Janusz. – Przywieźcie wnuki na ferie. Nie planujecie gdzieś wyjechać?

– U nas trwa remont, Januszu, więc nigdzie nie pojedziemy. Wy też zasługujecie na odpoczynek. Poślemy dzieci do moich rodziców, już mamy wszystko ustalone – wtrąciła Wiesława.

– W porządku, skoro tak zdecydowaliście, teściowie też chętnie spędzą czas z wnukami – westchnął ojciec.

Wiesława szepnęła coś mężowi do ucha.

– Do niedzieli wpadnę do was, przywiozę zakupy – poinformował Marek, kierując się do wyjścia.

Mama rozłożyła ręce z niedowierzaniem:

– Jakie zakupy, synku? Sklepy są niedaleko, mam dużo warzyw – jeśli czegoś zabraknie, ojciec pójdzie.

– Nie musisz, Halinko, Marek sam wszystko przywiezie. Niech odpoczywacie, nie dźwigacie po pięciu piętrach bez windy – nalegała Wiesława.

Po odejściu syna z rodziną matka jeszcze długo mamrotała pod nosem:

– O, proszę, wnuków nie oddadzą, do sklepu też nie pozwalają chodzić. Co z nią takiego?

– Wiesława jest bardzo troskliwa, Halu, dba o nas, nie martw się – uspokajał ją Janusz.

– Przecież nie mamy już dziewięćdziesięciu lat, żeby aż tak się nami zajmować. A to wygląda jakby nas już skreślili, a do tego dzieci nie puszczają do nas.

– Przywiozą ci wnuki, na pewno. Słyszałaś, że pojadą do teściów?

Matka zamilkła, a Janusz pomyślał:

“Może jednak jestem zbyt surowy dla Wiesi. To ona najbardziej się stara, najczęściej się pojawia i pomaga. Zawsze uśmiechnięta i taktowna. Druga synowa tylko przychodzi jeść i zabiera słoiki. A o zięciu lepiej nie wspominać…”

– Dlaczego jesteś taki przygnębiony, Januszu? – zwróciła się do męża Halina.

– Trochę się zmęczyłem – odrzekł obojętnie.

– Rozumiem. Odpocznij, włączę telewizor – powiedziała, udając się do kuchni, gdzie układała umyte naczynia.

Janusz leżał na kanapie i pogrążył się w myślach:

“Nie podniosłem wnuczki, by zawiesić gwiazdkę na choince, a latem nie dam rady zerwać jabłka na działce. Ona jest taka malutka. Gdzie ta siła się ulotniła?”

W tym momencie postanowił, że do lata odzyska formę. Nie zamierzał wracać do młodzieńczych lat, lecz chciał na tyle się wzmocnić, by bez wysiłku podnieść starszą wnuczkę.

Tak też zaczął. Codzienne spacery były pierwszym etapem rozruszania się. Po czasie odnalazł pod łóżkiem stare, zakurzone hantle. Ich podnoszenie okazało się dla niego przyjemnością. Z czasem przechodził do dalszych ćwiczeń, odwiedzał siłownię na świeżym powietrzu i podciągał się obok młodszych od siebie.

Powoli siła wracała do Janusza. Tuż przed sezonem na działkę poczuł przypływ energii. Posprzątał teren, gdzie zalegały stare przedmioty, a dla wnuków przygotował miejsce do zabawy, by wszyscy mogli się radośnie bawić i ciekawie spędzać czas.

W sierpniu, kiedy śliwki i jabłka dojrzały, starszy syn przywiózł wnuki na działkę. Kasia była zachwycona zawieszonym placem zabaw, a Tomek również docenił wysiłek dziadka. Cały dzień spędzili razem: bawili się, odwiedzali rzeczkę, a nawet budowali zamki z piasku.

Następnego dnia Tomek podszedł do śliwy i poprosił:

– Dziadku, pomóż zerwać mi tę śliwkę.

– Podejdź, Tomku, sam spróbuj – powiedział radośnie Janusz, podnosząc wnuka na ręce.

Chłopiec zerwał nawet trzy śliwki swoimi małymi paluszkami.

– A ja, dziadziu, i ja! – zaśmiała się Kasia, klaszcząc w dłonie.

– Ciebie też podniosę – odpowiedział dziadek, stawiając Tomka na ziemię i unosząc wnuczkę. – Dziadek wciąż ma siłę, oho-ho!

Nie traćmy ducha i nigdy się nie poddawajmy, gdy pozostaje choć iskra nadziei. Każdego dnia doceniajmy życie, które dostaliśmy tylko raz.

Podsumowując, historia Janusza przypomina nam, że mimo trudności, z wiekiem można odnaleźć nową siłę i radość z bycia z rodziną. Wsparcie bliskich i własna determinacja pozwalają przezwyciężyć słabości i cieszyć się każdą chwilą w towarzystwie najważniejszych osób.