->

Spacerowaliśmy z mężem brzegiem morza, gdy nagle do niego podbiegła kobieta, uklękła i wypowiedziała jego imię.

Spacerowaliśmy z mężem po plaży, celebrując naszą rocznicę ślubu, gdy nagle do Oliviera podbiegła kobieta w kostiumie kąpielowym, uklękła przed nim i wypowiedziała jego imię. Moje serce zamarło. Kim ona jest i czego chce od mojego męża? Jeszcze nie wiedziałam, że to dopiero początek emocjonalnego szoku…

To była nasza dziesiąta rocznica ślubu. Saszka przygotował dla mnie niespodziankę – bilety na Dominikanę. Dał mi tylko dwadzieścia minut na spakowanie się, a potem od razu ruszyliśmy na lotnisko.

Ostatnie miesiące praktycznie się nie widzieliśmy. Saszka był pochłonięty nowym projektem, a my mijaliśmy się tylko wcześnie rano i późno wieczorem. Ta podróż była dla mnie jak prezent, jak powrót do siebie nawzajem.

Podczas pobytu piliśmy mleko kokosowe prosto z orzechów, smakowaliśmy świeże owoce morza i tańczyliśmy bachatę każdej nocy, jak zakochani nastolatkowie. Czułam, że na nowo odżyła nasza miłość.

Tego wieczoru, gdy spacerowaliśmy brzegiem oceanu, podziwiając malowniczy zachód słońca w ciepłych odcieniach pomarańczu i różu, już miałam mu powiedzieć, że jestem w ciąży, gdy nagle pojawiła się ona. Kobieta, która rzuciła się do niego i uklękła tuż przed nami. Olivier zbledł.

Początkowo pomyślałam, że to jakiś żart czy część lokalnej animacji, ale potem usłyszałam, jak mówi:

– Saszka…

Zamarłam. Wszystko wokół zwolniło, a ja patrzyłam najpierw na męża, potem na tę kobietę i z powrotem na niego. Nastała cisza, która przerodziła się w jego śmiech. Śmiech, który rozbrzmiał echem po całej plaży, podczas gdy ja stałam sparaliżowana.

Olivier objął tę kobietę i powiedział z uśmiechem:

– Wybrałaś naprawdę niezły moment…

Łzy napłynęły mi do oczu.

– Co tu się, do diabła, dzieje? Kim ona jest? – zapytałam.

On odwrócił się do mnie:

– Róża, przepraszam… to Julia. Studiowaliśmy razem.

Julia szeroko się uśmiechnęła i wyciągnęła do mnie rękę.

– Miło cię poznać! Mam nadzieję, że cię nie przestraszyłam.

Saszka dodał:

– Kiedyś na przedstawieniu się z niej nabijałem, a ona obiecała się zemścić. Chyba dziś to zrobiła.

Julia zaśmiała się:

– Zobaczyłam go z daleka i nie mogłam się powstrzymać! Przepraszam, Róża, to aktorski nawyk.

Poczułam ulgę, choć w gardle wciąż miałam gulę.

– Nie zostawisz mnie, prawda? – spytałam.

Olivier mocno mnie przytulił.

– Nigdy. Przepraszam, nie wiedziałem, że ona tu będzie.

Zaśmiałam się przez łzy i lekko uderzyłam go w pierś.

– Prawie dostałam zawału, ty głupku.

Przypomniałam sobie wtedy o małym pudełeczku, które schowałam do kieszeni.

– Wiesz co… Nie uklęknę, ale… mam ci coś do powiedzenia…

Wyjęłam pudełeczko i położyłam mu je w dłoni. Otworzył, a w środku leżał delikatny srebrny wisiorek w kształcie maleńkich stópek dziecka.

– To… nasz maluszek, Róża!

Podniósł mnie w ramiona i zaczął wirować. Obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

– Jestem w ciąży – powiedziałam z uśmiechem.

– Teraz już na pewno nie przebijesz tego zaskoczenia – roześmiała się Julia. – Pozwól, że was uwiecznię na zdjęciu!

Pozujełyśmy na tle zachodzącego słońca. Julia pożegnała się i odeszła, a Olivier znów przytulił mnie mocno.

– Będziemy rodzicami… – wyszeptał.

– Tak, tato. Jesteś szczęśliwy?

Pocałował mnie tak, że zakręciło mi się w głowie.

– Szczęśliwszy niż kiedykolwiek. Kocham cię, Róża.

– Ja też ciebie, Saszka.

Staliśmy na plaży, spleceni dłońmi, z sercami pełnymi miłości i nadziei. Ta podróż była nie tylko świętem – to był początek naszej nowej, wspólnej drogi.

– Wracamy? – zapytał.

– Wracajmy. Tylko razem.

I tak ruszyliśmy – ręka w rękę, podążając śladami zachodu słońca, ku naszemu przyszłemu życiu.