->

— Nie wpuściłam twojej mamy do mieszkania — oznajmiła z dumą narzeczona Olega, a za nią stanowczo potwierdziła szwagierka, która wkrótce zaczęła przeklinać pod nosem.

— Chcę, żebyś poznała moją mamę już dziś wieczorem, po kolacji — oznajmił Oleg, siadając na skraju kanapy i patrząc na narzeczoną.

— Po co? — zapytała spokojnie Anżela, wpatrzona w mężczyznę, którego już uważała za swojego przyszłego męża. Siedziała wygodnie w ulubionym fotelu, leniwie przeglądając modowy magazyn.

Oleg był zaskoczony i przez chwilę kompletnie zdezorientowany. Zwykle przyzwyczajony do porządku i jasności w relacjach, nie spodziewał się takiej odpowiedzi.

— Przecież nasz ślub jest tuż za rogiem, a ty jeszcze nie poznałaś mojej mamy. Poza tym pytała o ciebie — przypomniał w końcu.

— Nie — odparła krótko Anżela.

— Nie? — zdziwił się Oleg, upewniając się, czy dobrze zrozumiał. — Mówisz, że nie chcesz jej poznać?

— Tak jest — potwierdziła, odkładając czasopismo na bok. — Problemy ze swatkami to klasyka. Nie zmuszam cię do poznania mojej mamy, bo dla ciebie to będzie teściowa i będzie kłótnia.

— Skąd wiesz? — zapytał z lekkim zdziwieniem. — Moja siostra Julka ma świetną teściową.

— Mnie to nie interesuje — odpowiedziała stanowczo Anżela. — Nie chcę żadnych spotkań.

Oleg nie naciskał. Może miała swoje powody. Przecież ślub jeszcze przed nimi, był czas, żeby to przemyśleć. Za oknem coraz mocniej padał deszcz, a krople uderzały głośniej o rynny, jakby podkreślając napięcie w powietrzu.

Co tydzień Oleg odwiedzał mamę — po prostu, żeby ją zobaczyć, napić się herbaty i dowiedzieć się, jak się miewa.

— Złożyliśmy papiery na ślub — pochwalił się pewnego dnia.

— Gratulacje — uśmiechnęła się Ludmiła Wasiljewna, obejmując syna. — Kiedy zobaczę twoją wybrankę?

— Mamo… — zaczął niepewnie, wiedząc, że nieco dziwnie wygląda to, że Anżela nie chce poznawać rodziny.

— Co? — zdziwiła się, otwierając paczkę ciastek.

— Anżela nie chce się z tobą spotkać — wyjaśnił. — Ma dwie starsze siostry, i słyszałem, że mają problemy ze swoimi teściowymi. Myśli, że z tobą będzie tak samo.

— Hm — mruknęła kobieta, przypominając sobie swoje pierwsze kłótnie ze swoją teściową, które po narodzinach córki Julii złagodniały.

— No dobrze, poczekamy — zdecydowała, podając synowi ciasteczka.

W drodze do domu Oleg zaskoczył widok Mariny, starszej siostry Anżeli, u siebie. Przecież mówiła, że nie uznaje rodziny.

Po pół godzinie Marina wyszła, a Anżela wzięła telefon Olega, bo jej ostatnio zaczął szwankować, i włączyła jakiś film. Po chwili zadzwonił telefon. Oleg miał odebrać, ale Anżela była szybsza.

— Nie dzwońcie więcej — rzuciła chłodno i znowu włączyła film.

— Kto to był? — zapytał Oleg.

— Nie wiem — odparła.

Podszedł i wyciągnął rękę po telefon. Anżela, zatrzymując film, niechętnie mu go podała.

Oleg zajrzał do listy połączeń — dzwoniła jego mama.

— Dlaczego powiedziałaś mamie, żeby nie dzwoniła? — zapytał chłodno.

— Trzeba było od razu wyjaśnić wszystko — odpowiedziała równie chłodno.

— Przeproś ją teraz, dobrze? — poprosił i spojrzał na nią. Anżela westchnęła ciężko i skinęła głową.

Oleg zadzwonił do mamy:

— Cześć mamo, to ja. Anżela oglądała film i pewnie myślała, że dzwonili reklamowo. Zaraz jej podam telefon — i podał jej słuchawkę.

Anżela spojrzała na Olega, potem spuściła wzrok i delikatnie powiedziała:

— Przepraszam, naprawdę nie zauważyłam.

— Nic się nie stało — odparła mama.

Oleg odebrał telefon z rąk Anżeli:

— Mamo, oddzwonię później, dobrze? — powiedział, a ona odpowiedziała coś cicho. Oleg skinął głową i rozłączył się.

Od trzech lat Oleg pracował w firmie naftowej. Praca była ciężka — raporty i jeszcze raz raporty, ale płacili dobrze. Dzięki temu mógł kupić mieszkanie na kredyt i właśnie spłacił ostatnią ratę. Ulga ogromna, choć pozostały jeszcze dwa kredyty: na meble i samochód. Miał nadzieję, że za rok czy dwa pozbędzie się ich.

— Za trzy tygodnie ślub! — powiedziała Anżela, przytulając go i całując w policzek.

— Myślałem, że jeszcze kilka miesięcy zostało — zaśmiał się.

— Tak, tak, a ty będziesz moim mężem! — przewróciła oczami, siadając mu na kolana.

— Brzmi kusząco — uśmiechnął się.

Po kilku pocałunkach zapytała cicho:

— Może przed ślubem gdzieś pojedziemy? Na wyspy albo chociaż nad morze?

— Brzmi dobrze — zgodził się Oleg, sam już marzył o odpoczynku. Praca po 10–12 godzin, brak snu w weekendy — pomysł wyjazdu był kuszący, ale nierealny.

— Nie da rady — powiedział.

— Dlaczego? — zmartwiła się Anżela.

— Właśnie spłaciłem hipotekę, a mam jeszcze dwa kredyty — pokazał palcami.

Anżela przez chwilę się zastanowiła, przytuliła go i zaproponowała:

— A może pożyczysz od mamy?

— A właśnie! — uśmiechnął się Oleg. — Ty przecież nie chcesz znać mojej mamy, czyli dla ciebie nie mam rodziny, a więc i nie mogę prosić jej o pieniądze.

Anżela spojrzała na niego z niedowierzaniem, myślała, że żartuje, ale był całkiem poważny. Skrzywiła się, wstała i poszła do sypialni.

Kilka dni później Oleg siedział w kuchni, popijając mocną kawę, i przypomniał sobie, że musi zadzwonić do mamy.

— Cześć mamo!

— Ciocia Luba trafiła do szpitala — usłyszał.

— Coś poważnego? — zapytał.

— Wiesz, ma problemy z sercem, cukrzycę, a teraz jeszcze niewydolność płuc.

— To ciężko — współczuł.

— Jutro jadę do niej, to niedaleko od ciebie.

— Który oddział?

— Pokój 326. Odwiedziny po czwartej, ale nic nie przynoś.

— A sok albo owoce?

— Mandarynki — uwielbia je.

— To wpadnę jutro — obiecał.

Rozmawiali jeszcze chwilę, po czym rozłączył się i położył telefon na stole.

— Po co do niej dzwonisz? — weszła Anżela i usiadła naprzeciwko.

— To moja mama — odpowiedział zdziwiony.

— Dziś każdy żyje osobno, każdy za siebie — wzruszyła ramionami.

— Tak, ale to mama, to znaczy wszystko.

Nie rozumiał, czemu miałby nie dzwonić lub dzwonić do matki. Anżela nalała sobie herbaty i wyszła do salonu.

Rano, przed wyjściem do pracy, Oleg jeszcze raz zadzwonił do mamy, spytawszy o numer pokoju. Zapisując na ręce, zapewnił, że po pracy wpadnie.

Ludmiła Wasiljewna odwiedziła siostrę w szpitalu. Ciocia Luba już czuła się lepiej, spacerowała po korytarzu, choć jeszcze trochę dyszała.

— Daj to synowi — powiedziała, wręczając bransoletkę.

— Ojej, myślałam, że ją zgubiłam — zdziwiła się.

— Leżała w mojej kieszeni. Lepiej niech ją ma on — wyjaśniła.

Po około kwadransie pożegnały się, a Ludmiła Wasiljewna postanowiła wpaść do Olega. Mieszkał niedaleko, w czteropiętrowym bloku bez windy.

Zapukała do drzwi, ale nikt nie otwierał. Już miała iść, gdy zamek zatrzasnął się i otworzyły się drzwi. Stanęła przed Anżelą.

— Pani Anżela? — zapytała.

— Tak — odparła, unosząc brwi.

— Jestem Ludmiła Wasiljewna, mama Olega.

— Aaa — odparła chłodno, na jej twarzy pojawiła się nieprzyjemna mina.

— Czy mogę wejść i poczekać na syna? — poprosiła.

— Nie — padła chłodna odpowiedź.

Ludmiła Wasiljewna cofnęła się, czując się jakby uderzył ją zimny wiatr.

— Nie — powtórzyła Anżela i dodała — Proszę odejść i nie wracać.

Zamknęła drzwi.

Ludmiła Wasiljewna przez chwilę stała zdezorientowana. Zastanawiała się, czy nie zadzwonić do syna i nie narzekać na narzeczoną, ale ostatecznie zrezygnowała — Oleg był dorosły, a jeśli wybrał taką kobietę, to chyba mu pasuje.

Wzięła głęboki oddech i wróciła do domu.

Po odwiedzinach cioci i upewnieniu się, że wszystko jest w porządku, Oleg wracał do mieszkania. Po drodze wszedł do kwiaciarni i przez około dziesięć minut wybierał kwiaty. Zapłacił i pospiesznie udał się do ukochanej.

Otwierając drzwi, od razu usłyszał kobiece głosy.

— To ja! — oznajmił, ściągając buty.

Anżela pojawiła się w przepięknej sukni ślubnej.

— Dla mnie? — zapytała z zachwytem, biorąc bukiet z jego rąk i przytulając do siebie.

— Ostrożnie, nie pobrudź się — poprosił cicho.

Anżela rozpromieniła się, objęła go, nie zwracając uwagi na stojącą z tyłu siostrę Ninę, i kilka razy pocałowała Olega w usta.

— Wygląda na to, że niedługo będziesz w niej spać — zaśmiał się Oleg i przywitał się z szwagierką, która jedynie skinęła głową.

Anżela znowu pocałowała Olega i wróciła do salonu, gdzie przed dużym lustrem zaczęła się obracać.

Oleg nie miał ochoty słuchać rozmów kobiet o weselu. Wszedł do sypialni i zaczął się przebierać.

— Wiesz co — weszła Anżela — była dziś twoja mama.

— Mama? — zdziwił się.

— Tak.

— Kiedy? — dopytywał.

— Chyba z pół godziny temu. Nie wpuściłam jej — powiedziała z dumą.

— Powtórz, co zrobiłaś?

— Nie wpuściłam — odpowiedziała stanowczo.

Nie dowierzając, Oleg zadzwonił do mamy.

— Mamo, byłaś u mnie? — zapytał.

— Tak — odpowiedziała.

— Co się stało? — dopytywał, a Anżela z nonszalancją wyszła do salonu.

— Nie wpuściła mnie. Chciałam ci oddać twój wisiorek, który dałeś cioci Lubie, ale on leżał u niej w kieszeni.

— Mówisz, że Anżela cię nie wpuściła?

— Nawet do korytarza nie weszła. Powiedziała, że nie mam tu wracać.

— Zadzwonię do ciebie później — powiedział i rozłączył się.

Poczuł się źle — twarz zaczerwieniła się, trudno mu było oddychać, a myśli zamarły. Podszedł do okna i długo patrzył na deszcz. Z salonu dochodziły głosy szwagierki i Anżeli. Po chwili wyszedł i zapytał spokojnie:

— Dlaczego nie wpuściłaś mojej mamy?

— Nie chcę mieć nic wspólnego z twoją rodziną — odpowiedziała już po raz kolejny.

— To moja mama — głos mu się załamał.

— Nie obchodzi mnie, kto ona jest. Nie będzie u mnie teściowej — powiedziała z zimną pewnością. — Z nimi same kłótnie. Nie będzie.

Oleg wrócił do sypialni z poczuciem pustki. Jeszcze niedawno kochał Anżelę, a teraz nie było już nawet iskry. Zrozumiał, że to nie jest kobieta, z którą chce dzielić życie.

Wziął worki na śmieci, zaczął pakować jej rzeczy do walizki, a resztę do worków.

Nina nadal gadała, ale Oleg bez słowa wyniósł walizkę i worki na korytarz.

Anżela zauważyła to i zapytała:

— Co to jest?

— Twoje rzeczy — odpowiedział krótko.

Nina podbiegła do worka, otworzyła i zobaczyła ubrania siostry.

— Co to znaczy? — zapytała podniesionym głosem.

— Kim ty jesteś? — zapytał Oleg chłodno.

— Siostrą twojej żony.

— Moja żona nie ma sióstr — odparł stanowczo.

Dziewczyny spojrzały na siebie.

— Ona jest moją siostrą! — krzyknęła Anżela.

— Ty — wskazał palcem na tę, którą kochał — odmówiłaś uznania mojej rodziny. Dlaczego miałbym uznać twoją? — po chwili dodał — Dla mnie twoich sióstr nie ma — zwrócił się do Niny — jesteś tu obca.

— Jak możesz! — krzyknęła Anżela.

— Nie podoba ci się, że zwracam cię twoją bronią? — odpowiedział Oleg z sarkazmem.

Nina zaczęła krzyczeć, dołączyła do niej Anżela.

— Jeśli moja kobieta lekceważy moją mamę — mówił Oleg chłodno — to znaczy, że lekceważy i mnie.

— Nie! — zaprotestowała Anżela.

— Nie zamierzam żyć z kimś takim — powiedział.

Wszedł do sypialni, zabrał worki i wyszedł.

— Co robisz? — krzyknęła Anżela.

— Chcę, żebyś wyszła — powiedział spokojnie.

— Nie!

— Wynoś się! — krzyknął tak głośno, że sam się przestraszył.

Nina cofnęła się, a Anżela wybiegła w sukni ślubnej na klatkę.

— Wynoś się! — powtórzył.

W sercu czuł pustkę i ból. Nie zwracając uwagi na porozrzucane rzeczy, usiadł w salonie, wyjął telefon i po chwili zadzwonił do mamy:

— Mamo, przepraszam, że tak wyszło.

— Wszystko dobrze? — zapytała z troską.

— Tak, już spokojnie — odpowiedział, spoglądając na rozsypane ubrania. — Zadzwonię później.

Odłożył telefon, zebrał rzeczy Anżeli i przygotował je do wysyłki do jej matki.

Włączył czajnik, zaparzył herbatę. Za oknem jesień, żółte liście opadają, a ludzie spieszą się przed deszczem. Oleg mechanicznie wykonywał czynności, starając się wrócić do normalności.