Spotkanie z psem, który potrzebował drugiej szansy
Trzymając mocno dłoń swojej dwuletniej córeczki, Mii, Linda przekroczyła próg miejskiego schroniska dla zwierząt. Promienie porannego słońca wpadały przez rozległe okna, zalewając blaskiem rzędy klatek, gdzie z nadzieją spoglądały na odwiedzających zwierzęta. W powietrzu rozbrzmiewały typowe dla tego miejsca dźwięki – szczekanie, ciche miauczenie, szelest słomy oraz stukanie pazurów o podłogę.
– No to wybierzemy dziś kumpla? – zapytała Linda z ciepłym uśmiechem, zwracając się do Mii.
Mała potrząsnęła głową, a jej oczy zabłysły radosnym oczekiwaniem. Od dawna marzyła o posiadaniu własnego psa, codziennie patrząc przez okno, jak dzieci z sąsiedztwa bawią się na podwórku ze swoimi pupilami.
Marzenia Lindy układały się inaczej – wyobrażała sobie, że razem z córeczką wybierają urokliwego szczeniaka, może golden retrievera albo radosnego labradora, który będzie rósł u boku Mii. Posłuszny, zdrowy i piękny – idealny przyjaciel.
Przeszła wzdłuż klatek z energicznymi szczeniakami, dorosłymi psami o eleganckim wyglądzie i puszystymi kotkami. Pokazywała Mii na najładniejsze zwierzęta, lecz dziewczynka zdawała się nie zwracać na nie uwagi.
Nagle Mii nagle się zatrzymała.
W najdalszym kącie, w półmroku klatki, leżał pies, którego widok automatycznie wywołał u Lindy zmarszczenie brwi. Pitbull wyglądał tragicznie – łysiejąca sierść, zaczerwieniona skóra i wycieńczone ciało. Odwrócony był w stronę ściany, jakby zawstydzony swoim wyglądem.
– Mii, chodźmy – powiedziała pośpiesznie Linda. – Spójrz, te szczeniaki są takie słodkie.
Ale dziewczynka przycisnęła nos do krat klatki.
– Mamo, co się z nim stało? Czy on jest chory? – zamruczała cicho.
– Tak, kochanie, jest chory – westchnął zbliżający się pracownik schroniska. – To Taicy. Przebywa tu już ponad pół roku. Ale… – urwał, jakby szukając słów.
Linda pokręciła głową z niepokojem. Od zawsze kojarzyła pitbulle z zagrożeniem i agresją. A teraz ten dodatkowo był chory. Co jeśli jest zaraźliwy? A jeśli zachowa się nieprzewidywalnie?
– Mii, proszę, idźmy – powiedziała teraz bardziej stanowczo. – W tym schronisku jest wiele innych psów.
Jednak dziewczynka usiadła na podłodze prosto przed klatką, jakby przyspawana do miejsca.
– Chcę właśnie jego – powiedziała zdecydowanie.
– Co? Mii, nie, to nie wchodzi w rachubę. Spójrz na niego – jest bardzo chory. A pitbulle są niebezpieczne.
Pracownik schroniska, który przedstawił się jako Michał, pokręcił głową z żalem.
– Taicy nie jest zły. On raczej jest złamany. Porzucono go jako szczeniaka, bo nie był „ładny” w porównaniu z innymi. Został znaleziony, gdy już był chory, z infekcjami. Jedna rodzina go wzięła, ale po kilku tygodniach oddali – mówiąc, że jest zbyt apatyczny.
Linda odczuwała wewnętrzny konflikt między współczuciem a rozsądkiem. W domu miała małe dziecko oraz potrzebowała spokoju i bezpieczeństwa. Po co zatem sprowadzać problemy?
– Ma poważne choroby skóry i wymaga operacji, która jest bardzo kosztowna – kontynuował Michał. – Schronisko nie jest w stanie pokryć tych wydatków. Jeśli w ciągu miesiąca nie znajdzie się właściciel… – przerwał.
– To go uśpią – wyszeptała Linda.
– Niestety, tak.
Przez cały czas Mii siedziała nieruchomo przed klatką, nie spuszczając wzroku z psa.
– Psinku – zawołała cicho. – Psinku, spójrz na mnie.
Nic się nie zmieniło.
– Jestem Mii. A ty jak masz na imię?
Linda miała już chęć wziąć córkę na ręce i odejść, lecz coś ją powstrzymało.
– To jest Taicy – powiedział Michał.
– Taicy – powtórzyła dziewczynka. – Ładne imię. Taicy, zostańmy przyjaciółmi.
I wtedy wydarzył się cud. Pies powoli odwrócił głowę i spojrzał prosto w oczy Mii. W nich ukryty był tak głęboki smutek, że w sercu Lindy pojawił się ból.
– Czy mogę go pogłaskać? – zapytała dziewczynka.
– Nie wiem… – zawahał się Michał. – Boi się ludzi i nie pozwala się do siebie zbliżyć.
– Spróbujmy – odpowiedziała z taką szczerością, że trudno było jej odmówić.

Michał ostrożnie otworzył klatkę. Dźwięk zamka sprawił, że Taicy skulil się w rogu i cicho zawodził.
– Mii, nie! – krzyknęła Linda.
Jednak dziewczynka już weszła do środka. Usiadła na kolanach na środku klatki i wyciągnęła swoje małe dłonie w stronę psa.
– Nie bój się, Taicy – szepnęła cicho. – Nic ci nie zrobię, chcę tylko być twoją przyjaciółką.
Pies ostrożnie obserwował dziewczynkę kilka minut, po czym krok po kroku powoli i delikatnie podszedł bliżej. Długo wąchał wyciągniętą dłoń, a na końcu nieśmiało ją polizał.
Mii uśmiechnęła się szeroko:
- „Mamo, patrz! On mnie całuje!”
Coś w Lindzie nagle się zmieniło. Po wielu miesiącach w oczach psa zabłysła iskierka nadziei. Spoglądał na jej córkę z taką czułością, jakby bał się zrobić jej krzywdę, a jego mokry język delikatnie dotykał dziecięcej dłoni.
– Mamo – powiedziała Mii poważnie, głaszcząc Taicy’ego po głowie – jest taki smutny. Naprawdę potrzebuje domu i rodziny.
– Nigdy go tak nie widziałem – zaskoczony mówił Michał, obserwując scenę. – A on się uśmiecha! Spójrzcie sami – uśmiecha się!
W rzeczywistości wyraz pyska psa rozjaśnił się od wewnątrz. Machając ogonem, jego oczy nie odbijały już bólu ani smutku.
– Ale jest chory – westchnęła Linda. – A leczenie będzie kosztowne…
– Wszystko zapłacę – odpowiedziała niespodziewanie sama sobie. – Całą sumę.
Michał uśmiechnął się szeroko:
– Jest jeden problem. Zgodnie z zasadami, zwierzęta muszą zakończyć leczenie, zanim trafią do nowych właścicieli.
Linda skinęła głową, rozumiejąc sens tych reguł. Kilka dni później zadzwonił telefon.
– Linda? – zabrzmiał niespokojny głos Michała. – Możecie przyjechać? Taicy przestał jeść, ciągle skomli. Wydaje nam się, że tęskni za twoją córką.
– Jedziemy od razu! – odpowiedziała bez wahania.
W schronisku pies leżał skulony w kącie, patrząc bez życia na ścianę. Gdy tylko zobaczył Mii, ożył – podniósł się, radośnie merdnął ogonem i smutno zaczął skomleć.
– Taicy! – wołała dziewczynka, przyciskając się do krat. – Tęskniłem za tobą!
– Weźcie go do domu – stwierdził stanowczo Michał. – To wyjątek, ale u was będzie mu znacznie lepiej. Leczenie można kontynuować w prywatnej klinice.
W nowym domu Taicy na początku schował się pod łóżko i nie wychodził przez wiele godzin. Linda zaczęła wątpić w swoją decyzję – czy pies nie będzie zagrożeniem? A jeśli coś się stanie? Jednak Mii położyła się na podłodze i zaczęła spokojnie rozmawiać z nim o swoich zabawkach, zupie, którą ugotują, oraz miejscu, gdzie będzie jego miska.
Tego wieczoru pies wyszedł ostrożnie i ułożył się tuż obok niej. Kiedy dziewczynka zasnęła na kanapie, Taicy przytulił się do jej nóg.
– Cóż – pomyślała Linda, obserwując ich – wygląda na to, że mamy psa.
Operacja przebiegła pomyślnie. Długa terapia trwała miesiąc i przyniosła zaskakujące efekty. Choroba ustępowała, sierść zaczęła odrastać, a oczy nabrały blasku. Jednak najważniejsza była przemiana ducha.
- Taicy był niezwykle cierpliwy względem Mii, pozwalał jej na wszystko – ubieranie go czy karmienie łyżeczką.
- W stosunku do Lindy okazywał wdzięczność i oddanie, jakby rozumiał, że go uratowali.
– Wiesz – powiedziała kiedyś Linda swojej przyjaciółce, patrząc na psa bawiącego się delikatnie z Mii – myślałam, że dajemy mu drugą szansę. Okazało się, że to on podarował ją nam. Nauczył nas kochać bezwarunkowo.
Minął rok. Taicy przemienił się w pięknego, silnego psa z błyszczącą sierścią i czystym spojrzeniem. Sąsiedzi, którzy na początku patrzyli z dystansem na „groźnego pitbulla”, teraz byli poruszeni jego dobrocią.
Mii dorastała przy wiernym towarzyszu, który nauczył ją współczucia i prawdziwego przywiązania. Choć nie pamiętała chwili w schronisku, pewna była, że ona i Taicy są dla siebie stworzeni.
– Mamo – zapytała pewnego dnia, przytulając psa – czemu inni ludzie nie chcieli go zabrać?
– Bo nie potrafią patrzeć sercem – odrzekła Linda. – Dostrzegali tylko jego wygląd. Ty jednak ujrzałaś jego duszę.

Taicy zadowolony zacharczał, układając się wygodniej. W jego życiu nie było już miejsca na strach. Miał dom i rodzinę, która go kochała.
„Czasem najprawdziwsi przyjaciele przychodzą do nas w najmniej spodziewanej postaci. Ważne jest, aby umieć dostrzec za wyglądem prawdziwe życie, które pragnie ciepła.”
Ta wyjątkowa opowieść pokazuje, jak ogromne znaczenie ma serce i otwartość wobec istot, które wydają się mieć najmniej do zaoferowania. Historia Taicy’ego i Mii jest przykładem, że najpiękniejsze więzi rodzą się czasem z największych trudności.