Oczywiście! Oto całkowicie przepisana i w pełni unikalna wersja tej historii w języku polskim — zachowuje autentyczne emocje, Marina właśnie kończyła smażyć naleśniki, gdy nagle rozległo się mocne pukanie do drzwi. W progu stanęła jej teściowa — pani Raisa — z lodowatym spojrzeniem i twarzą, z której nie dało się nic wyczytać.
– Przyszłam, bo sprawa jest poważna – oznajmiła, wchodząc bez zaproszenia do mieszkania.
– Co się stało? – zapytała Marina, ścierając ręce w kuchenny ręcznik i próbując ukryć zdenerwowanie za lekkim uśmiechem.
– Julia i Olek mieszkają teraz ze mną. Jest nam strasznie ciasno. Masz pustą kawalerkę po babci – mogliby się tam przenieść.
– Absolutnie nie. Po tym wszystkim? – Marina założyła ręce na piersi i spojrzała z powagą.
– Ale co ja takiego zrobiłam? – teściowa udała zdziwienie, jakby naprawdę nie miała pojęcia, o co chodzi.
Marina pamiętała aż za dobrze, jak przed miesiącem przeżywała przygotowania do ślubu Julii. Przez długi czas traktowała szwagierkę jak bliską przyjaciółkę i nie wyobrażała sobie, by miało ich zabraknąć na weselu. Tym bardziej że pożyczyli młodym 50 tysięcy złotych.
– A jakby nas nie zaprosili? – rzucił wtedy półżartem Aleksy, jej mąż.
– Co ty opowiadasz? Przecież to twoja siostra! – odpowiedziała z przekonaniem Marina.
W szafie czekała już jej najlepsza sukienka i buty. Czekała tylko na zaproszenie. Ale im bliżej było uroczystości, tym bardziej robiło się jasne – nikt nie zamierzał ich zaprosić. Ani Julia, ani Raisa nie odezwały się słowem. Trzy dni przed ślubem Marina zrozumiała: zostali celowo pominięci.
Kiedy chowała z powrotem sukienkę, łzy spływały jej po policzkach. Aleksy tylko wzruszył ramionami.
– Przynajmniej się wyśpię w weekend – rzucił lakonicznie.
Kilka dni po weselu zadzwoniła teściowa.
– Wpadnę na chwilę – rzuciła bez emocji.
Marina postanowiła nie owijać w bawełnę:
– Dlaczego nie zostaliśmy zaproszeni?
– Uznaliśmy z Julią, że zaprosimy tylko młodsze towarzystwo. Przecież jesteście już po trzydziestce – bąknęła cicho Raisa.
Marina prawie dała się przekonać. Ale kilka dni później spotkała ciotkę Raisy w sklepie.
– A was czemu nie było? Przecież byli wszyscy – od najstarszych krewnych po sąsiadów!
Zrobiło się jej wstyd. Wstyd za to, że ktoś, kto miał być rodziną, potraktował ich jak powietrze.
Wróciła do domu i powiedziała wszystko Aleksowi. Ten zadzwonił do matki.
– Powiedz szczerze, mamo – dlaczego naprawdę nas nie zaprosiliście?
– Z Julią postanowiłyśmy zaprosić tylko tych, którzy mogą się w czymś przydać – powiedziała bez ogródek. – Takich, którzy dadzą porządny prezent albo mają wpływy.
– A te pięćdziesiąt tysięcy, które daliśmy Julii? To nie było coś wartościowego?
– Pożyczka to nie prezent. Mogliście zażądać zwrotu.
Marina czuła, jak coś w niej pęka. Naprawdę byli dla nich niczym?
Minęły dwa tygodnie. Raisa znów pojawiła się pod ich drzwiami. Bez uprzedzenia, bez słowa skruchy.
– Masz pustą kawalerkę, a młodym ciasno – zaczęła tonem troskliwej matrony.
– To nie pani własność. Może stać pusta i nikomu nie przeszkadza – odpowiedziała ostro Marina.
– Dlaczego jesteś taka nieprzyjemna? Przecież jesteśmy rodziną!
– Rodziną? Przypomniałaś sobie o nas dopiero, gdy coś ci się przestało zgadzać. Wcześniej byliśmy zbędni – głos Mariny zadrżał.
– A co my ci takiego zrobiliśmy?
– Naprawdę nie rozumiesz?! Pominęliście nas na weselu, skłamaliście i jeszcze macie czelność czegoś żądać. Julia nawet nie oddała nam pieniędzy!
– Nie dasz im mieszkania – to zapomnij, że jeszcze się zobaczymy – wycedziła przez zęby Raisa.
Marina nie wytrzymała. Chwyciła szklankę z wodą i bez słowa chlusnęła jej w twarz.
– Alek, powiedz coś! – wrzasnęła Raisa, wycierając wodę z oczu.
– Może niech teraz pomagają ci ci, których zaprosiliście – odpowiedział spokojnie.
Raisa nie odezwała się już ani słowem. Wyszła, trzaskając drzwiami z całej siły.