->

– Dlaczego mam się wyprowadzać? To moje mieszkanie! – powiedziałam z gniewem, patrząc prosto na teściową.

Ala włączyła czajnik i zaczęła wyjmować filiżanki. Dziś odwiedziła nas Nina Pietrowna — moja teściowa. Zazwyczaj takie wizyty przebiegały spokojnie, choć nie brakowało lekkiego napięcia.

— Masz bardzo przytulną kuchnię — zauważyła, rozglądając się po pomieszczeniu. — Własne mieszkanie to prawdziwe szczęście.

— Dziękuję, długo na nie oszczędzałam — odpowiedziałam z uśmiechem.

Teściowa ostrożnie postawiła na stole pudełko z ciastkami.

— Jak się miewa Sasza? Nie sprawia kłopotów? — zapytała z troską.

— Wszystko w porządku — odpowiedziałam z uśmiechem. — Mieszkamy razem już rok i świetnie się rozumiemy.

Rozmowa toczyła się spokojnie, aż Nina Pietrowna zaczęła mówić o swojej młodszej córce.

— Moja Nastia już taka dorosła — westchnęła. — W tym roku matura, potem studia.

— To mądra dziewczyna — powiedziałam uprzejmie. — A gdzie zamierza studiować?

— Marzy o prawie — jej oczy zabłysły dumą. — Jest bardzo zdeterminowana. Tylko martwię się o nią…

— O co konkretnie? — zapytałam, nalewając herbatę.

— Nastia powinna zacząć mieszkać osobno, nauczyć się samodzielności — mówiła zamyślona. — Nie może wiecznie żyć pod opieką mamy, a dojazdy z przedmieść do centrum to uciążliwość.

Skinęłam głową zrozumiale.

— Masz rację. Sama mieszkałam kiedyś w akademiku — było ciasno, ale czułam wolność.

Nina Pietrowna spojrzała na mnie nieco dziwnie, ale nic nie powiedziała. Nie przywiązałam do tego wagi.

Tydzień później przyszła z Saszą. Mąż, zmęczony po pracy, szybko poszedł się odświeżyć.

— Nastia intensywnie szuka uczelni — mówiła, bawiąc się obrusem. — Chce studiować w centrum.

— To dobrze — potwierdziłam. — Tam jest więcej możliwości.

— Problem w tym, że nie ma miejsc w akademikach — westchnęła. — Wynajem jest bardzo drogi.

Pokręciłam głową ze współczuciem.

— Tak, teraz ceny są kosmiczne.

Nina Pietrowna pochyliła głos.

— Myślę o tym… Ona potrzebuje własnego kąta, gdzie nikt by jej nie kontrolował.

— To marzenie wielu — wzruszyłam ramionami. — Ale trudno to dziś zrealizować.

— Ja przez całe życie nie odkładałam — westchnęła. — Wszystko poszło na dzieci. Mieszkanie dostałam jeszcze za czasów Związku.

Podczas kolacji Sasza zaskoczył mnie pytaniem.

— Jak się czujesz względem Nastii?

— W porządku — odpowiedziałam, zdziwiona. — A czemu pytasz?

— Tylko tak — odwrócił wzrok.

Następnego dnia Nina Pietrowna przyniosła album ze zdjęciami.

— Zobacz, to Nastia na zakończeniu klasy dziewiątej — mówiła z czułością. — A to my nad morzem.

— Piękna dziewczyna — powiedziałam szczerze.

— Cała w naszej rodzinie — dumnie skinęła głową. — Czasem nie śpię po nocach…

— Co się stało? — zapytałam z niepokojem.

— Martwię się o jej mieszkanie — odparła, zaciskając usta. — Bez własnego kąta trudno będzie jej radzić sobie samodzielnie.

— Ale jest jeszcze młoda — zauważyłam ostrożnie. — Na wszystko przyjdzie czas.

— Młoda, ale czas leci szybko — westchnęła. — Nim się obejrzymy, będzie miała trzydzieści lat.

Skinęłam głową, choć jej determinacja zaczynała mnie niepokoić.

Miesiąc później podczas rodzinnej kolacji temat wrócił.

— Ceny małych mieszkań w naszej okolicy są szalone — westchnęła, nakładając Saszy jedzenie. — Nastia nie będzie mogła sobie pozwolić.

— Może kredyt hipoteczny? — zaproponował Sasza. — Pierwsza wpłata nie jest tak duża.

— Kredyt? — oburzyła się Nina Pietrowna. — Przecież ona jeszcze studiuje! Skąd weźmie pieniądze na raty?

— To prawda — przyznałam.

Teściowa spojrzała na mnie uważnie.

— Gdyby miała takie mieszkanie jak wy… Nie musiałaby się martwić.

Zamarłam z widelcem w dłoni. Ton teściowej sprawił, że poczułam się nieswojo.

— Nasze mieszkanie nie jest duże — powiedziałam ostrożnie.

— Dla jednej osoby wystarczające — odparła. — Wy moglibyście znaleźć coś większego.

Sasza się odchrząknął.

— Mamo, nie poruszajmy tego tematu.

— O czym więc mamy rozmawiać? — spytała, wycierając usta serwetką. — O pogodzie?

Po wyjściu teściowej spojrzałam na męża.

— Sasza, czy twoja mama chce coś nam zasugerować?

— To ci się tylko wydaje — odpowiedział szybko. — Po prostu martwi się o Nastię.

Skinęłam głową, ale niepokój pozostał. Coś mi mówiło, że te rozmowy o mieszkaniu dla Nasti nie są przypadkowe.

Maj i czerwiec minęły w napięciu. Sasza był wyraźnie zdenerwowany o siostrę. Ja starałam się go wspierać, gotując ulubione potrawy i ignorując rosnącą liczbę telefonów od teściowej.

Wreszcie nadszedł długo oczekiwany dzień — Nastia zdała ostatni egzamin.

— Myślałam, że zemdleję, gdy wychodziła ze szkoły — opowiadała Nina Pietrowna przez telefon. — Taka blada, ledwo szła…

— Ale to już koniec — uspokajał ją Sasza. — Teraz odpoczywa i czeka na wyniki.

Nastia dostała wystarczająco punktów, by dostać się na studia bezpłatne. Rodzina uczciła to uroczystą kolacją w restauracji.

— Za moją mądrą dziewczynę! — wzniosła toast Nina Pietrowna. — Za przyszłą prawniczkę!

— Za Nastię! — dołączyli wszyscy.

Nastia promieniała szczęściem. Ja byłam szczerze z niej dumna. Może teraz rozmowy o mieszkaniu ucichną, a teściowa się uspokoi.

Lecz nadzieje okazały się płonne. Po trzecim kieliszku Nina Pietrowna powróciła do tematu.

— Teraz trzeba myśleć o zamieszkaniu w mieście — westchnęła. — Akademik to nie najlepsze miejsce, hałas, brak kuchni…

— Mamo, może innym razem? — poprosił Sasza. — Dzisiaj świętujemy.

— Ja też świętuję! — odparła teściowa. — Ale trzeba planować przyszłość!

Sierpień nadszedł cicho. Piętnastego ranka, po wypoczynku po wczorajszym kinie, obudził mnie uporczywy dzwonek do drzwi.

— Sasza, otwórz — mruknęłam, przewracając się na bok.

Potem przypomniałam sobie, że mąż mówił, że idzie do sklepu. Ledwie otworzyłam oczy, odpowiedziałam coś i zasnęłam z powrotem.

Z westchnieniem podniosłam się, narzuciłam szlafrok i powlokłam się do drzwi. Na progu stały Nina Pietrowna i Nastia. Za nimi widziałam walizki.

— Dzień dobry! — zbyt radośnie zawołała teściowa i bez zaproszenia popchnęła córkę do przedpokoju. — Pomóż mi z rzeczami, Nastia!

— Co się dzieje? — zdezorientowana patrzyłam, jak wnoszą do mojego mieszkania walizki i pudła.

— Co się dzieje? — Nina Pietrowna wyprostowała się i spojrzała na mnie z rozkazującym wzrokiem. — Nastia się przeprowadza. Pierwszego września zaczyna studia, trzeba się przygotować.

— Przeprowadza się? Dokąd?

— Tu, oczywiście — odpowiedziała bezceremonialnie, jakby to było oczywiste. — Mieszkanie jest przestronne, blisko uczelni.

— A ja? — zapytałam słabym głosem.

— Ty się wyprowadzasz — odpowiedziała spokojnie Nina Pietrowna.

Chwyciłam się framugi drzwi.

— Dlaczego mam się wyprowadzać? To moje mieszkanie! — wypaliłam.

— Nie krzycz — skrzywiła się teściowa. — Masz męża, pracę. Wynajmijcie wspólnie jakieś mieszkanie. A Nastia musi mieć stabilność.

— Stabilność? — ledwo powstrzymywałam drżenie w głosie. — A gdzie mam mieszkać? Za miastem u was?

Nina Pietrowna zaśmiała się, jakby usłyszała dobry żart.

— Co za bzdury! Wynajmijcie mieszkanie, przecież dobrze zarabiacie. Nastia jeszcze studiuje, musi mieć wsparcie.

Nastia stała z opuszczoną głową, ewidentnie czuła się niekomfortowo. Chciałam coś powiedzieć, ale w tym momencie drzwi otworzyły się gwałtownie.

— Kupiłem twoje ulubione rogaliki — wesoło powiedział Sasza, wchodząc z torbami. — I jeszcze…

Zatrzymał się, dostrzegając matkę, siostrę i walizki. Spojrzał na bladą twarz żony.

— Co się tutaj dzieje? — powiedział powoli.

— Nastia się u was przeprowadza — oznajmiła Nina Pietrowna. — Mówiłam ci w zeszłym tygodniu.

— Nie mówiłaś mi nic! — twarz Saszy stężała. — Nikt tu się nie przeprowadza.

— Jak to nie mówiłam? — zdenerwowała się teściowa. — Mówiliśmy, że Nastia potrzebuje mieszkania!

— Rozmawialiśmy, ale nie zgodziłem się, żeby moja żona opuszczała swoje mieszkanie! — krzyczał Sasza.

— Wybierasz ją zamiast własnej siostry? — spojrzała groźnie teściowa. — Tak cię wychowałam?

— Jak mnie wychowałaś? — Sasza postawił torby na podłodze. — Nauczyłaś kraść cudze? Wyrzucać żonę z jej domu?

Teściowa podniosła głos.

— Nie odważaj się tak mówić do matki! Przez całe życie dla was się poświęcałam!

Sasza pokręcił głową.

— A teraz chcesz decydować o naszym życiu? Nie, mamo. Zabierz rzeczy i wyjdź.

— Sasza! — zawołała Nastia. — Ja nie chciałam… Mama powiedziała…

— Wiem, Nastia — uspokoił ją mąż. — Ale to mieszkanie Ali. Kupiła je przed naszym ślubem.

— Niewdzięcznik! — wycedziła Nina Pietrowna. — Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłam!

— Mamo, wystarczy — powiedział zmęczonym głosem Sasza. — Zbierajcie rzeczy i idźcie.

Po pół godzinie krzyków i pretensji teściowa z córką w końcu odeszły. Ala powoli usiadła na kanapie. Sasza usiadł obok i ujął ją za rękę.

— Przepraszam — powiedział cicho. — Nie wiedziałem, że mama tak postąpi.

— Rozmawiała z tobą o mieszkaniu dla Nasti? — spojrzałam na niego wilgotnymi oczami.

— Tak, ale o kupnie albo wynajmie — pokręcił głową. — Nigdy nie wspominała o tym, żebyś miała się wyprowadzić.

Przytuliłam się do męża. Potrzebowałam czasu, żeby wszystko przemyśleć.

— Kocham cię — wyszeptał Sasza. — I nikomu nie pozwolę nas rozdzielić.

Poradziliśmy sobie z kryzysem, ale relacje z Niny Pietrownej zostały na zawsze zepsute. Na każdej rodzinnej uroczystości teściowa potrafiła zadrwić z Ali.

— Niektóre synowe są takie chciwe — wzdychała głośno. — Nie potrafią nawet pomóc rodzonej siostrze męża.

Ale Sasza zawsze stawał w obronie żony. A Nastia zamieszkała w akademiku, często odwiedzając brata, gdzie Ala częstowała ją domowymi potrawami. Z niezadowolenia została tylko teściowa, reszta rodziny była szczęśliwa.