->

Po sycącym posiłku przy drodze, chirurg nabył butelkę mleka od zwykłej wiejskiej dojarki. Gdy tylko spojrzał na jej dłoń, zbladł, ogarnięty nagłym przerażeniem.

Wiktor Władimirowicz nie znosił niespodzianek. Jego życie opierało się na precyzyjnych planach i pełnej kontroli – jak w idealnej operacji. Jednak tego dnia coś poszło nie tak.

Konferencja się przedłużyła. Na drodze – błoto po kostki, telefon bez zasięgu, a obiad zjadł przy drodze, na poboczu, przy prostym stoliku, gdzie serwowano szaszłyki i domowe potrawy. Zapach duszonych ziemniaków z grzybami przekonał nawet najbardziej wybrednego smakosza. I po raz pierwszy od dawna chirurg pozwolił sobie na chwilę „przypadkowej przyjemności”.

– Chce pan keczupu? – zapytała radośnie kobieta w fartuchu, podając mu gorący posiłek.
– Nie, dziękuję. Dziś już miałem dość ostrych wrażeń – odpowiedział Wiktor, uśmiechając się.

Obiad był naprawdę smaczny. Nawet herbata – gorzka, z ziołami – przeniosła go myślami do dzieciństwa, spędzonego u babci na wsi. Wrócił do swojego terenowego samochodu, ale po kilku minutach znów się zatrzymał. Nie mógł przestać myśleć o mleku. Domowym, jeszcze ciepłym. Tego nie pił od co najmniej dwudziestu lat.

Na poboczu stała dziewczyna w ciepłej chuście i filcowych butach. Obok niej – stara skrzynka, w której dzwoniły butelki ze świeżym mlekiem. – Dzień dobry, piękna. Mleko świeże? – zapytał Wiktor.
– Oczywiście! Dziś rano doiłam. Krowa mamy spokojna – odpowiedziała z uśmiechem, podając mu butelkę.

– To wspaniale. Marzyłem o smaku z dzieciństwa – powiedział, sięgając po portfel.

I wtedy… zauważył to.

Jego wzrok nieoczekiwanie padł na nadgarstek dziewczyny. Nic nadzwyczajnego: smukła, trochę wysuszona od wiatru, z wąską bransoletką na gumce… Ale potem – wszystko się zmieniło!

Na jej ręku błyszczał zegarek. To nie była zwykła biżuteria – to był antyczny zegarek z misternym bransoletem i drobnymi szafirami. Taki był tylko jeden na świecie.

Wiktor zbladł. Serce zaczęło bić mocniej, palce zadrżały. Znał ten zegarek na pamięć – każdą rysę, każdy detal. To był prezent dla tej jednej, jedynej…

– Przepraszam – wyjąkał, nagle zachrypnięty. – Czy mogę zobaczyć ten zegarek z bliska?
– A po co? – dziewczyna natychmiast się spięła, zasłaniając nadgarstek. – Kim pan jest?

W powietrzu zapanowała dziwna cisza. Samochody przejeżdżały po mokrej drodze, wiatr szarpał gałęziami, a pomiędzy nimi – napięcie. Jakby czas się zatrzymał.

Wiktor wyjął wizytówkę i podał ją:
– Przepraszam. Nie jestem szaleńcem. Po prostu ten zegarek… Jest dla mnie bardzo ważny.

Dziewczyna spojrzała na wizytówkę, a jej oczy nagle się rozszerzyły.
– Pan… Pan jest Wiktor?

Wiktor był wstrząśnięty. Znała jego imię?

– Tak… A pani?
– Jestem Olena. Córka… pana siostry.

Cios. Jakby ktoś wytrącił mu ziemię spod nóg. Siostra… Julia. Ta, którą stracił dwadzieścia lat temu. Ta, której zaginięcie zawsze było tajemnicą.

– Ja… nie wiedziałem, że miała dziecko – wyszeptał.
– Mama nigdy o panu nie mówiła. Ale przed śmiercią… dała mi ten zegarek. Powiedziała: „Jeśli kiedykolwiek spotkasz Wiktora, pokaż mu go”.

Wiktor poczuł, jak coś ściska go za gardło. – Jak umarła?

– Na chorobę. Ale przedtem… mówiła, że ktoś jej szukał. Że się ukrywała.

Ukrywała się? Przed kim?

– Gdzie mieszkasz? – zapytał, wstrzymując oddech.
– We wsi, trzy kilometry stąd. Ale…

Wiktor nie czekał na odpowiedź. Jego umysł pracował na pełnych obrotach. Coś było nie tak.

– Wsiadaj do auta. Natychmiast. – Co? Nie, nie mogę…

– Wsiadaj! – jego głos zabrzmiał jak rozkaz z sali operacyjnej.

Zaskoczona, posłuchała.

Gdy ruszyli, Wiktor spojrzał w lusterko wsteczne. Na poboczu stał mężczyzna w czerni – patrzył na nich uważnie.

Coś się zaczynało. A teraz musiał dowiedzieć się, co dokładnie.