— A na ile dni twoja mama planuje zatrzymać się u nas? — Nastya nerwowo nawinęła pasmo włosów na palec, patrząc, jak mąż kończy porządkowanie pokoju gościnnego, który zwykle służył jako pokój dla ich trzyletniej córki Eli.
Kostya wzruszył ramionami, wygładzając świeżą pościel.
— Mama powiedziała, że chce zostać z nami kilka dni, stęskniła się! Myślę, że na weekend wróci do wsi! Ma tam gospodarstwo, nie może być długo bez opieki!
Nastya tylko kiwnęła głową, chociaż w środku wszystko skręcało się z napięcia. Jej relacje z teściową były napięte od początku jej małżeństwa z Kostią. Svetlana Viktorovna nigdy tego nie mówiła wprost, ale swoim zachowaniem dawała do zrozumienia, że jej synowa nie spełnia jej oczekiwań.
— Tylko proszę, uprzedź ją, żeby nie dotykała moich kosmetyków w łazience! — dodała Nastya, wspominając poprzednie wizyty teściowej. — Ostatnim razem zużyła połowę mojego kremu do twarzy, mówiąc, że postanowiła „spróbować, na co wydaję pieniądze jej syna”!
— Daj spokój, Nastya! — machnął ręką Kostya. — Zużyła, to zużyła! Dla niej dzielenie się rzeczami to norma! Ale porozmawiam z nią!
Nastya nie zaczęła się kłócić. Po trzech latach małżeństwa już wiedziała, że Kostya zawsze będzie bronił matki, niezależnie od tego, jak nieprzyjemna była w stosunku do jego żony.
Svetlana Viktorovna przyjechała dokładnie o południu, kiedy Kostya już poszedł do pracy, zostawiając Nastya samą, by przywitała gościa. Dzwonek do drzwi zabrzmiał jak zapowiedź burzy.
— Dzień dobry, Anastazjo! — przywitała ją sztywno teściowa, wyciągając policzek do formalnego pocałunku, pokryty grubą warstwą podkładu i pudru.
Za plecami Svetlany Viktorovny leżały dwa ogromne walizki i wielka torba z prezentami.
— Dzień dobry, Svetlana Viktorovno! — Nastya uśmiechnęła się sztywno. — Proszę, wejdź, pokój jest gotowy!
— Tak, tak, oczywiście! Kostya uprzedził, że wyznaczyliście mi pokój dziecięcy na ten czas! Mam nadzieję, że jest tam wystarczająco przestronnie? — Svetlana Viktorovna spojrzała krytycznie na przedpokój. — A co, mój syn nadal w pracy? Nie mógł się zwolnić, żeby spotkać własną matkę?
Nastya pomogła wnieść walizki do mieszkania.
— Kostya ma spotkanie, nie mógł go odwołać! Obiecał wrócić wcześniej!
— Jasne! Praca ważniejsza niż matka! — mruknęła teściowa, przechodząc do salonu, gdzie bawiła się lalkami mała Elia.
Dziewczynka, widząc obcą kobietę, stanęła na baczność. Svetlana Viktorovna ledwie spojrzała na wnuczkę.
— A to, widzę, Elwira! Urosła! — rzuciła obojętnie, zmierzając prosto do pokoju dziecięcego. — Pokaż, gdzie będę spać!
Przez cały dzień teściowa ani razu nie zwróciła się bezpośrednio do Eli. Nawet kiedy dziewczynka nieśmiało podała jej swoją ulubioną zabawkę, Svetlana Viktorovna tylko skrzywiła się.
— Odłóż to, Anastazjo! Nie lubię pluszowych zabawek, zbierają tylko kurz!
Wieczorem wrócił Kostya, zmęczony, ale szczęśliwy z powodu spotkania z matką. Elia rzuciła się do ojca z okrzykiem, a on podniósł córkę na ręce, wirując po pokoju.
— Jak moje ukochane kobiety? Nie tęskniłyście? — Pocałował żonę w policzek i objął matkę.
— Wszystko w porządku, synku! — uśmiechnęła się Svetlana Viktorovna, natychmiast zmieniając się w troskliwą matkę i babcię. — Twoja żona przez cały dzień była zajęta, więc z Elcią same się bawiłyśmy!
Nastya uniosła brwi w zdumieniu, ale milczała. Przez cały dzień teściowa albo rozmawiała przez telefon z koleżankami, albo oglądała telewizję, nie okazując żadnego zainteresowania wnuczką.
Po kolacji, kiedy Kostya kładł Elię spać na rozkładanej kanapie w ich sypialni, Nastya weszła do pokoju dziecięcego, aby zabrać piżamkę córki, i zamarła w progu. Svetlana Viktorovna starannie rozkładała swoje rzeczy w szufladach komody, która zwykle była wypełniona ubraniami dziecięcymi. Rzeczy te po prostu złożyła na stosie na krześle.
— Svetlana Viktorovno, co pani robi? — zapytała ostrożnie Nastya.
— Urządzam się! — odpowiedziała ta prosto, kontynuując układanie swoich licznych bluzek i sukienek. — Nie mogę żyć z walizki!
— Ale przecież przyjechała pani tylko na chwilę…
Teściowa wyprostowała się i spojrzała na Nastya z uwagą.
— Pomyślimy, Anastazjo! Pomyślimy!