Wera spojrzała na Aleksego z niedowierzaniem.
— Lyosza, naprawdę zdajesz sobie sprawę, że popełniasz błąd? — zapytała.
Aleksey machnął ręką, wyrażając swoje zirytowanie.
— Oszczędźmy sobie dramatów. Mam dość twojej ciągłej niezadowolonej miny. Milana jest zupełnie inna — jak powiew świeżego powietrza. A ty… wciąż jestem dla ciebie zbyt łaskawy, dając ci czas na spakowanie się i znalezienie nowego miejsca do życia. Pamiętaj, że nie masz prawa niczego żądać. Nigdy nie pracowałaś, więc nie oczekuj ode mnie pieniędzy.
— Lyosza, ale to ty nie pozwalałeś mi pracować. Mówiłeś, że dla żony kogoś na twoim poziomie to nieodpowiednie.
— Tak mówiłem, gdy byłaś moją żoną. Teraz twoje miejsce zajmie Milana i będziesz mogła sama na siebie zarobić.
Te słowa wracały do Wery, gdy stała przy świeżym grobie na cmentarzu. Szczęście Aleksego z nową żoną trwało zaledwie trzy lata. Wiedziała też, że ostatni rok jego życia był pełen cierpienia. Choroba Aleksego rodziła wiele pytań.
Wiedziała, że Aleksey podejrzewał Milanę o dosypywanie czegoś do jedzenia lub picia. Nawet rozpoczął własne śledztwo i mówił o tym Vere, ale nigdy go nie zakończył…
Na miesiąc przed śmiercią przyszedł do niej przeprosić, dzieląc się szczegółami swojego życia. Wyglądał źle, a serce Very bolało, widząc jego cierpienie. Teraz spojrzała na żałobną wdowę — elegancko ubraną Milanę, z ciemnym welonem na twarzy i młodym mężczyzną wspierającym ją pod rękę.
Wera słyszała szepty obecnych, potępiających Milanę za brak sumienia. Wiedziała, że śledztwo musi być kontynuowane. Mimo zdrady Aleksego, wciąż go kochała. Tak, zachował się jak zdrajca, ale nie zasługiwał na śmierć. Westchnęła i skierowała się do wyjścia z cmentarza. Ktoś dotknął jej ramienia. Odwróciła się i zobaczyła Milanę.
— Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że z testamentu mojego męża nic nie dostaniesz — powiedziała lodowatym tonem.
Jej twarz pełna była złośliwości, choć Wera nie dała żadnego powodu, by tak myśleć. Stały przez chwilę w milczeniu niczym dwie rywalki gotowe do walki. Vera odwróciła się i poszła dalej, słysząc syk Milaniny przez zęby:
— Nie waż się nawet próbować czegoś osiągnąć!
Aleksey był leczony w klinice wskazanej przez Milanę, ale Vera wiedziała, że to nie wszystko. Okazało się, że Aleksey był potajemnie obserwowany w innym miejscu, o którym prawie nikt nie wiedział. Wszystko było owiane tajemnicą, a on zdawał sobie sprawę, że nie wolno tego ujawniać.
— Halo? Wera Nikołajewna, musisz być obecna przy odczycie testamentu.
— Testament? — Vera uśmiechnęła się gorzko. — Czy mój były rzeczywiście zostawił mi coś?
— Przepraszam, Wera Nikołajewna, ale tego nie możemy omawiać przez telefon. Czy możesz przyjść?
— Tak, oczywiście, przyjdę — odpowiedziała.
Wera uśmiechnęła się do siebie — nie potrzebowała jego pieniędzy, ale bardzo chciała zobaczyć reakcję Milany podczas odczytu testamentu.
Milana była w świetnym nastroju. Obok niej stał ten sam młody mężczyzna, który z zadowoleniem spoglądał na Verę i szydził z niej. Jak się spodziewała, cały majątek, włącznie z nieruchomościami, przeszedł na Milanę. Jednak na koniec notariusz ogłosił, że pozostała jeszcze jedna nieruchomość — dom w odległej wiosce, sto kilometrów od miasta.
Milana zaśmiała się głośno:
— Starej żonie zostawiamy starą rupieciarnię. Ale spokojnie, Verochka, nie zabiorę ci tego szałasu. Nie masz gdzie indziej mieszkać, tylko wynajmujesz. Teraz masz swoje własne „mieszkanie”!
Vera nie odpowiedziała, wzięła dokumenty i wyszła z kancelarii. „No to chyba początek małej przygody” — pomyślała, wsiadając do samochodu i ponownie patrząc na adres.
— Mam dzień wolny, mogę się tam wybrać — postanowiła, nie wiedząc, że Aleksey miał dom w tak zapomnianym miejscu.
Podróż trwała prawie trzy godziny, dwukrotnie się zgubiła i zaczęła się irytować:
— Jak to możliwe, że droga jest tak źle oznakowana? Brak znaków, same zakręty.
W końcu dostrzegła potrzebny znak:
— Wreszcie!
Wioska wydawała się dziwna. Kilka kilometrów dalej była jeszcze cywilizacja, ale tutaj tylko stare, drewniane domy, większość opuszczona. „Ciekawe, który z tych domów jest mój?” — pomyślała, sprawdzając zdjęcie. Dom znajdował się na samym końcu wioski. Westchnęła — w całej wiosce nie było nawet drogi, tylko zdeptana trawa i ślady opon.
Wera powoli pojechała po trawie, a jej mały samochód podskakiwał na nierównościach i korzeniach. Zatrzymała się przed domem, ale nie wysiadła od razu, rozglądając się dookoła. Dom wyglądał na opuszczony, ale prowadziła do niego wydeptana ścieżka. Trawa była spłaszczona, jakby ktoś często tu chodził, a przy bramie były ślady opon — czasem ktoś przyjeżdżał.
„Czy Aleksey zostawił mi dom z lokatorami?” — zastanawiała się Vera. Zdecydowanie zgasiła silnik, wysiadła i podeszła do bramy, która skrzypnęła głośno. Dźwięk wywołał u niej dreszcz. Weszła na ganek. Drzwi były otwarte, co wywołało u niej uśmiech:
— Oczywiście, to przecież wieś. Dom jest pusty, więc miejscowi wchodzą, biorą, co się da.
Pociągnęła drzwi i weszła do środka. Zaskoczyło ją — w pokoju unosił się zapach świeżo parzonej kawy, co w opuszczonym domu wydawało się niemożliwe. Rozejrzała się — wnętrze było czyste i przytulne, na stole stał laptop — dom ewidentnie był zamieszkały.
— Nie bój się — usłyszała znajomy głos.
Vera obróciła się gwałtownie i… wszystko zgasło przed jej oczami.
— Vera, obudź się! Przepraszam, że tak cię przestraszyłem, ale nie miałem innego wyjścia.
Próbowała otworzyć oczy. Przed nią siedział Aleksey, a ona sama leżała na kanapie. Podniosła rękę i dotknęła go — był żywy, ciepły. Wyglądał o wiele lepiej niż podczas ich ostatniego spotkania.
— Alex… czy ja nie umarłam? — zapytała z trudem.
Uśmiechnął się.
— Oczywiście, że nie. Nikt nie umarł.
— To kogo pochowaliśmy? — zapytała zszokowana.
Aleksey wzruszył ramionami.
— Manekina. Bardzo drogiego i starannie wykonanego.
Vera pokręciła głową.
— Nie rozumiem. Co się tutaj dzieje?
Aleksey odchylił się na krześle i zaczął tłumaczyć. Vera domyśliła się już wiele. Kochanek Milany odbywał staż w Indiach i według Aleksego to stamtąd przywiózł powolną truciznę, którą lekarz wskazany przez Milanę stopniowo go truł.
Na początku Aleksey nie mógł sobie wyobrazić, że coś jest nie tak. Podejrzenia, że żona go truła, pojawiły się dopiero wtedy, gdy większość majątku została już przepisana na Milanę.
— Wiesz, musiałem coś zrobić, żeby to powstrzymać. Omówiłem wszystko z Miszą. Pamiętasz, ma klinikę na Wasiliewskim? Ustaliliśmy, że muszę „umrzeć”. Istniało ryzyko, że Milana w każdej chwili może użyć ostatniej dawki trucizny. W zasadzie wszystko się udało. Zostało kilka szczegółów. Wiem, że bardzo cię zraniłem i nie zasługuję na twoją pomoc, ale tylko ty możesz mi pomóc.
Rozmawiali do późnej nocy. Aleksey opowiadał o swoim planie, a Vera od razu się zgodziła. Jak mogła odmówić, mając przed sobą żywego męża, którego niemal codziennie opłakiwała?
Spędzili razem tę noc. Vera podeszła do męża, a on cicho przycisnął nos do jej włosów. Jedyne, co powiedział, to:
— Wybacz mi.
Rano Aleksey miał wyjechać. Trzymając jego dłoń, Vera cicho powiedziała:
— Wybaczam ci.
Wera obserwowała, jak twarz Milany czerwienieje z wściekłości:
— Jaki nowy testament? To absurd! Jakie prezenty? Wszystko, o czym mówisz, dawno należy do mnie!
— Istnieją podejrzenia, że Aleksey otrzymał jakieś leki. Jak inaczej wytłumaczyć, że przeniósł majątek na ciebie, który już dawno był przekazany? — powiedziała Vera spokojnie.
Milana wstała gwałtownie:
— Co za bzdury? Jakie leki? To wszystko jest moje i jutro wszystko sprzedam!
Notariusz odchrząknął:
— Przepraszam, ale sprzedaż będzie musiała zostać wstrzymana. Wszystko wymaga dokładnego zbadania, a dokumentacja jest obecnie zamrożona.
Milana spojrzała na Verę:
— Zapłacisz za to wysoką cenę, i to bardzo szybko! — syknęła i chwytając kochanka za rękę zaproponowała:
— Porozmawiamy?
— Oczywiście, porozmawiajmy — odpowiedziała spokojnie Vera.
Milana uśmiechnęła się złośliwie:
— Myślisz, że coś ci dam? Grubo się mylisz. Nie po to tak długo pracowałam nad twoim Aleksejem. Skończysz tam, gdzie on.
Vera z uśmiechem odpowiedziała:
— Będziesz mnie powoli truć, tak jak jego?
Milana spojrzała na nią z zainteresowaniem:
— Jesteś mądrzejsza, niż myślałam. Tak, powoli trułam Aleksego, żeby wyciągnąć jak najwięcej. Ale ty jesteś mi niepotrzebna. Im szybciej umrzesz, tym lepiej. W Indiach są trucizny, które działają natychmiast i nie zostawiają śladów w organizmie. Nasi lekarze nigdy ich nie wykryją.
Zacmokała głośno, ale nagle do pokoju wszedł Aleksey. W chwili, gdy kochanek Milany próbował zbliżyć się do Very, Aleksey go uderzył, powalając na ziemię. Milana wydała przerażający krzyk, widząc tego, którego uważała za martwego, i próbowała uciec. Natychmiast została zatrzymana przez osoby w mundurach.
Vera zaczęła drżeć, a Aleksey chwycił jej dłoń:
— Dziękuję. Ale mamy jeszcze jedną niedokończoną sprawę.
Wracając do notariusza, z jego reakcji wynikało, że znał całą sytuację, bo nie był wcale zaskoczony. Aleksey przepisując połowę majątku na Verę, wstał i cicho powiedział:
— Wybacz mi. To najmniejsze, co mogłem zrobić dla ciebie. Może pójdę na wieś. Nie chcę być już na twoim widoku.
Vera bez celu krążyła po mieszkaniu. „Dlaczego?” — zastanawiała się. Powinna być szczęśliwa: Aleksey żyje, jest bogata i przede wszystkim niezależna. A jednak w jej duszy panowała pustka. Coś było nie tak. I nagle zrozumiała — potrzebuje Aleksego, swojego Alexa. Nawet jeśli to miało przynieść ból, nadal go kochała.
Wybiegła z domu, wsiedła do samochodu i ruszyła. Teraz wiedziała, co ma zrobić. Wjeżdżając do wioski, zauważyła, że w domach zaczynają zapalać się światła. Zatrzymała się na niewielkim wzniesieniu i złapała oddech. Zobaczyła, jak zapala się światło w domu Aleksego i uśmiechnęła się:
— To dobrze. Wszystko idzie tak, jak powinno.
Kilka minut później zaparkowała pod bramą, zgasiła silnik i wysiadła. Jej ruchy były mechaniczne, jakby działała na autopilocie. Nagle przyszła jej do głowy myśl:
— A co, jeśli mnie nie potrzebuje? A co, jeśli mnie nie kocha?
Ale zaraz postanowiła, że teraz wszystko stanie się jasne. Otworzyła bramę i zobaczyła Aleksego, który schodził już po schodach, by ją powitać. Podszedł i spojrzał na nią uważnie.
— Jesteś pewna? Bardzo cię zraniłem. Takich rzeczy się nie wybacza.
— Masz rację, nie wybacza się — odparła Vera. — Ale chcę spróbować.
Aleksey mocno ją objął i cicho westchnął:
— Może musiałem przejść przez to wszystko, żeby zrozumieć, jak bardzo cię potrzebuję. Żeby pojąć, że jesteśmy jednością. Jeśli możesz mi wybaczyć, obiecuję, że już nigdy cię nie zawiodę.
Vera również westchnęła:
— Alex, spróbujmy to zostawić za sobą. Jakby to nigdy nie miało miejsca. Mamy tylko czterdzieści lat, mamy szansę zacząć od nowa.
Trzy miesiące później Milana i jej kochanek stanęli przed sądem. Vera nie mogła być obecna — czuła się źle. Aleksey był bardzo zdenerwowany, a kiedy zaczęto ogłaszać wyrok, pobiegł do domu. Vera powitała go promiennym uśmiechem.
— Vera, jak się masz?
— Nie „ty”, ale „my” — odpowiedziała z tajemniczym uśmiechem.
— My? Co masz na myśli? Ktoś się pojawił?
— Jeszcze nie, ale za około siedem miesięcy.
Aleksey długo na nią patrzył, a potem, przepełniony emocjami, zapytał:
— To żart?
— Nie, to poważne.
Aleksey, nie wierząc własnemu szczęściu, podniósł ją do góry i obrócił, jakby była najlżejszym piórkiem. Na koniec położył ją na ziemi i powiedział:
— Wiesz, każdy dzień z tobą przynosi mi coraz więcej szczęścia. Myślałem, że nie można być szczęśliwszym. Ale teraz wiem, że się myliłem.